Wschody, zachody, migotanie gwiazd - Mieszanka zjawisk fizycznych światła na Ziemi

Pofalowane Słońce tuż przy horyzoncie z zielonym czymś, czerwony i ogromny Księżyc na nieboskłonie. Migoczące gwiazdy i reszta ciekawych zjawisk, które możemy obserwować każdego dnia. 


Ogólne informacje o świetle są tutaj
I na początek warto wspomnieć, czym jest refrakcja atmosferyczna.
Otóż mając nad swoją głową coś koło   5·1015 ton materii zwaną powietrza, można się domyślić że światło słoneczne nie przejdzie obojętnie w takim środowisku. 
(O efekcie refrakcji pisałem już tutaj ale postanowiłem to streścić).
No więc przechodząc do sedna


Najprościej to pokazać na grafikach:

Jak widać, promienie świetlne ulegają załamaniu w atmosferze. Łatwo sobie można wyobrazić, jak mocno mogą zakrzywić się promienie gdy muszą przejść przez ponad 100km grubej warstwy gazu. Sam fakt, iż niebo jest niebieskie nam to ładnie obrazuje, a zachody są tego najlepszym przykładem:



Troszkę matematyki:



Przy okazji w łatwy sposób możemy wytłumaczyć, dlaczego Słońce i Księżyc blisko horyzontu mają czerwonawy kolor. 

Każdy kolor, który obserwujemy ma inną długość fali:




Ultrafiolet jest na tyle mały, że jest odbijany od naszej atmosfery w większości. Kolor niebieski jest na tyle mały, iż cząsteczki powietrza rozbijają je, dlatego obserwujemy niebieskie niebo. Zółty i czerwony jako największe z fal widzialnych podczas wshocdu i zachodu trafiają do naszych oczu w największych ilościach, dzięki czemu Słońce i Księżyc często są czerwone:



Jakim cudem nasz naturalny satelita potrafi być czasem przeogromny?



Tutaj można to wytłumaczyć na dwa sposoby:

1). Orbita Księżyca nie jest idealna, czego efektem jest przybliżanie i oddalanie się od nas. Odległość ta zmienia się od 35.6 tys. do 40.6 tys km
2). Podczas pełni często wydaje nam się ogromny:


I jest to zwykłe złudzenie. Gdy minie pare godzin, a satelita będzie wyżej zrobi się dla nas mniejszy. Można to łatwo sprawdzić linijką, i zobaczyć przy wschodzie ile wynosi jego wielkość, oraz po paru godzinach, gdy będzie górować.

Dlaczego widzimy migotanie gwiazd?
To jest banalnie proste. Dochodzi  do tego samego efektu, który opisałem na samej górze - refrakcji. Wielkość kątowa gwiazd jest bardzo mała. Taki strumień światla można porównać bardziej do wiązki lasera niż do latarki. Jest on bardzo wąski i dochodzi do wielu załamań przy przejściu przez atmosferę. Nawet Wikipedia ma banalną definicje:

Obecnie wiadomo, że przeważającej mierze za mruganie obiektów na niebie odpowiada refrakcja (załamywania) światła w stosunkowo małych warstwach lub komórkach powietrza, których temperatura (i dlatego również gęstość) różni się od temperatury warstw otaczających.

Gwiazdy mrugają bardziej niż planety ze względu na swoją znacznie mniejszą wielkość kątową. Mruganie jest większe, gdy obiekt znajduje się nisko nad horyzontem niż w zenicie.

I na koniec - dlaczego czasami widać kolor zielony przy zachodzie Słońca? 
Światło o wysokich częstotliwościach jak zielony są bardziej zakrzywiane i rozbijane (jak pisałem o kolorze nieba wyżej). Światło zostaje rozszczepione i dosłownie na chwile Słońce w niektórych miejscach robi się zielone. Wikipedia też to ładnie tłumaczy 

Jak Ziemia stała się płaska - cz.3

Mając wcześniej troszeczkę rozrywki pod postacią fizyki kwantowej, przejdźmy do tematu troszeczkę... luźniejszego. Obalmy parę argumentów, które są ciągle powtarzane na grupach traktujących o płaskiej ziemi.

A zaciekawił mnie jeden komentarz pewnego użytkownika na pewnej grupie. No cóż, jeden to to nie jest, bo jest to ciągła kopia tego samego. I mimo iż każdy potrafił je obalić w 10 minut, to dalej to było powielane.

A dokładnie chodzi o ten komentarz: " rozchodzenie sie promi słonecznych, obiekty widoczne z duzej odleglosci gdzie krzywizna to nawet 4km, połksiezyc w dzien na tle niebieskiego nieba, chmury za ksiezycem i słoncem,ksieżyc który chłodzi, hotspot na chmurach, gwiazdy przez lunete czy nikon p900, zmiejszajace sie słonce, plaski horyzont na wysokosci oczu nawe na 30km wysokosci,Wyschniete jezioro w Boliwii 160km 100km idealnie płaskie itd". 

Wygląda to dość chaotycznie, ale uporządkujemy to sobie.

Rozchodzenie się promieni słonecznych

Podczas tych chaotycznych "rozmów" i taplania się w ich błocie, wywnioskowałem iż chodzi mniej więcej o takie coś:


Dlaczego promienie świetlne są w różnych kierunkach?! Gdyby Słońce było oddalone 150mln km od Ziemi to byłby proste! To dowodzi że gwiazda jest bardzo nisko nad ziemią!

Światło po lini prostej podróżuje w próżni. Oczywiście pomijając przy tym Einsteinowskie dyrdymały jak to mówią płaskoziemcy - bez grawitacji. 
Gdy natomiast dodajemy  takie czynniki jak wspominana wyżej grawitacja, rozszczepienie, załamanie światła, odbicie, czy choćby samą atmosferę sprawa staję się już troszeczkę trudniejsza.
Bo dla zwykłego człowieka, który niezbyt się tym interesuje, światło jest po prostu światłem i tyle. Ale jak doskonale wiemy, światło czyli fotony mają budowę korpuskularno-falową. W jednych przypadkach są falą, w innych cząstkami itd. itp. Więcej o tym tutaj
Sam fakt, że niebo w dzień jest niebieskie jest spowodowany właśnie rozproszeniem światła. Najmniejsze dla nas widzialne (niebieskie) fale zostają rozproszone w atmosferze, dzięki temu niebo jest niebieskawe. 

A teraz na poważnie. Światło słoneczne jest niewiarygodnie silne. Ma w sobie mnóstwo energii. Patrzenie bez osłon zniszczy nam wzrok. Ale nadal można nim manipulować. W tym przypadku promienie świetlne przechodzą przez warstwy atmosfery i chmur. Chmury są na tyle grubę, że potrafią bez problemu odbić i zakrzywić promienie świetlne. Dodajmy jeszcze do tego perspektywę, którą można bardzo łatwo manipulować i mamy gotowy przepis na dowód płaskości ziemi. W dodatku światło dochodzące do nas, nie jest jedną wielką wiązką cząstek, jak to ma miejsce w laserach, tylko wysyłane jest w każdym kierunku. 

Gdyby zaś pominąć wszystkie czynniki wpływające na światło, to Słońce musiałoby być wielkości mniej więcej piłki, jakieś 10 metrów nad chmurami. Jak wiadomo, nie jest to w ogóle możliwe. 

Tutaj promienie już jednak są jakimś cudem normalne!


Obiekty widoczne z dużej odległości, gdzie krzywizna to nawet 4 km

Z tego co zrozumiałem, chodzi tutaj o widoczność obiektów czy terenów za horyzontem. Już to raz opisywałem, ale przypomnijmy sobie o co tutaj chodzi.
Mianowicie podajmy troszeczkę liczb:
Mamy taki ładny wzór - 3,57*√h
h to wysokość obserwatorach podana w metrach.
Ja mam wzrost 1.75 (co nie jest super wynikiem niestety) wiec podstawiając do wzoru wyjdzie jakieś 4,72 km
Wychodzi, że zasięg widoczności to niecałe 5km
ALE 
Ten wzór nie uwzględnia wielu zmiennych, jak choćby refrakcja atmosferyczna, dzięki której jesteśmy w stanie "zajrzeć" dalej niż jest to możliwe. Przez to powstają czasem całe miraże miast, tak jak tutaj:

 (wybaczcie, nie znalazłem w lepszej jakości, bez dopowiedzeń entuzjastów płaskiej ziemi). 

Gdyby Ziemia była płaska, takie rzeczy obserwowalibyśmy dość często, a nie sporadycznie. 

Warto też dodać, iż Ziemia jako glob nie jest idealnie okrągły. I nie chodzi mi o to, iż powstaje spłaszczenie. W grę wchodzi również takie pojęcie jak:
Powierzchnia ekwipotencjalna, które łatwo można zobrazować tak (oczywiście tutaj nie jest zachowana żadna skala! Ma to na celu tylko zobrazować, o co mniej więcej chodzi):

Więcej o tym można poczytać choćby na wikipedii:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Powierzchnia_ekwipotencjalna
I choć wikipedia nie jest najpewniejszym źródłem informacji, można o tym poczytać w wielu innych miejscach,

Półksiężyc w dzień na tle niebieskiego nieba

Przyjrzyjmy się temu bliżej. Fakt, sam często widzę część lub nawet całą tarczę Księżyca gdy Słońce jest jeszcze na niebie. Ale nie potrafię zrozumieć, w czym miałoby to przeszkadzać? Skąd i dlaczego niebo jest niebieskie wytłumaczyłem wyżej. 
Księżyc ma 1/4 mniejszą średnice niż Ziemia - 3474 km
Oddalony zaś o średnio 384 tys. km
Powierzchnia Księżyca pokryta jest w dużej mierze materiałem skalnym - regolitem. 
I mimo bardzo niskiego współczynnika odbijania światła, które wynosi tylko 7% a jego albedo jest bardzo niskie. I choć nasze oczy nie są idealnym narzędziem do obserwacji, to mimo wszystko różnica jest na tyle duża, że można go zaobserwować w dzień. Można za to zauważyć, że w nocy na tle ciemnego nieba jest on znacznie jaśniejszy.

Nasz naturalny satelita ma na tyle sporą wielkość kątową, że bez problemu odbite przez niego światło dociera do powierzchni, gdzie potrafimy zaobserwować jego tarczę lub jej część. Gwiazd podczas dnia nie dostrzeżemy. Ich wielkość kątowa jest zbyt mała. Choć są oczywiście pewne odstępstwa. Przy wschodzie lub zachodzie, gdy niebo jest nadal niebiesko-żółte można zauważyć najjaśniejsze gwiazdy.



Chmury za Księżycem i Słońcem

Rzekomo chodzi o ten materiał:


Jak widać, niektóre chmury wykazują jakoby były za Słońcem. 

Ale zaraz! Czy te chmury, które rzekomo są za obiektem, nie powinny być... Jasne? Przecież gdyby były za Słońcem, a doskonale wiemy że świeci ono w każdym kierunku, to coś powyżej niego powinno być oświetlone, a promienie odbite w naszą stronę! Analogicznie, chmury "przed" są ciemne, ponieważ słabo przepuszczają promieniowanie widzialne. 

Druga sprawa, by zrozumieć to lepiej, trzeba chwilę poczytać o urządzeniach rejestrujących obraz, a dokładniej matrycach w nich zawartych. 
Jak już pisałem wyżej, światło słoneczne niesie ze są ogromne ilości energii. Przekłada się to też na jasność obiektu. Gdy poświecimy wprost na obiektyw aparatu naprawdę mocnym strumieniem światła, a następnie przesłonimy go czymś cienkim, dajmy na to materiałem, magicznie też w tym miejscu zniknie, i będzie stwarzało wrażenie jakoby było "za" źródłem światła. Promienie świetlne są na tyle silne, że wręcz "wypalają" się na matrycy, zamazując obraz obiektu pomiędzy.
Na filmie też jest łatwa manipulacja, gdzie ekspozycja jest naprawdę duża - widać to w momencie kiedy nagrywany jest Księżyc. Świeci on prawie jak Słońce! 

Księżyc który chłodzi

Rzekomo światło odbite przez Księżyc ma chłodzić. Potwierdzeniem tego są np. te filmy:

Czy ten:

I tak dalej, i tak dalej...
Jedną wspólną rzeczą, jaką można zauważyć na tych filmach (oprócz badania temperatur), to to, iż forma eksperymentu i badania są dalekie od dopuszczalnych. Rażąca niedbalstwo o szczegóły. 
W pierwszym przykładzie dwa termometry. W dodatku dwa RÓŻNE termometry rtęciowe. Położone pozornie blisko siebie, bo w dwóch kątach parapetu. Mimo to, po obu stronach mogą być całkiem inne warunku jeżeli chodzi o temperaturę. 
O drugim już brakuje sił, by wytykać błędy. Jeden duży obiekt, w połowie "zakryty" kartonem. Prawdopodobnie metal. Przez to iż jest to jedna bryła, następuje przewodnictwo cieplne pomiędzy częścią "zakrytą" i odkrytą. Sam fakt, że przesuwając w stronę zakrytej części temperatura spada przez pewien czas, dyskwalifikuje to jako jakikolwiek dowód. 

Co musi nastąpić,  by eksperyment był uwzględniany? 
Obiekty, które miałby wykazać czy odbite światło Księżyca faktycznie zmienia temperaturę, musiałby być jak najbliżej siebie, by warunki atmosferyczne minimalnie wpływały na różnicę. Osłonięte od czynników atmosferycznych, by pomiar był jak najdokładniejszy. 


hotspot na chmurach

Chodzi dokładnie o ten film:


I kolejny raz, jak to bywa w przypadku płaskiej ziemi jakoś obrazu pozostawia wiele do życzenia. 
Ale przejdźmy do sedna - nie mamy pojęcia gdzie został wykonany eksperyment. Śmiem twierdzić, iż odbite światło było na tafli wody, nie na chmurach. 
Efekt ten jest prosty do wytłumaczenia, i można to zbadać samemu. 
Widać doskonale, że Słońce jest dość nisko nad horyzontem. Tym samym pod odpowiednim kątem można zaobserwować ten efekt będąc nawet na powierzchni Ziemi.

Nie wykazuje to w żaden sposób, iż Słońce jest bliżej ziemi niż w rzeczywistości. 



Gwiazdy przez lunetę czy Nikon p900

Tego nie potrafię zrozumieć kompletnie. Nie dostałem też żadnej klarownej odpowiedzi, o co chodzi. Gwiazdy potrafimy zaobserwować już gołym okiem, gdy niebo jest czyste. Sam aparat nie jest najwyższej klasy, ale nie jest to 10 letni aparat w telefonie o matrycy 0.3 Mpx
Zwłaszcza jeżeli chodzi o obserwowanie przez lunetę, czy teleskopy, które są do tego stworzone.


Zmniejszające się Słońce

Chodzi o ten film:


Jawna manipulacja i jedyne co w tym jest prawdziwe,to to, że Słońce zachodzi za horyzont.
Już wcześniej pisałem o matrycach i aparatach. Tutaj mamy dokładnie to samo. Im wyżej jest Słońce, tym mniej przez atmosferę ma do przebycia promień świetlny, czyli więcej dociera do naszych oczu. 
I widać ten efekt doskonale. Gdy Słonce jest wyżej, światło jest jaśniejsze i bielsze. Gdy zmierza ku zachodowi, przedziera się przez większą warstwę atmosfery, dociera mniej światła, kolor się zmienia, a obraz na matrycy jest mniej przepalony. 
Można zauważyć rzeczywisty rozmiar słońca, gdy mamy specjalny filtr nałożony choćby na lornetkę. Lub po prostu zmniejszyć ekspozycję w aparacie. 

Płaski horyzont na wysokości oczu czy nawet 30km nad powierzchnią

Doskonale wytłumaczył to SciFun w swoim materiale:
Ciekawostka, horyzont, który de facto obserwujemy jaką okręg nie miałby sensu bytu na płaskiej ziemi. Widoczne byłoby wszystko przy odpowiedniej wysokości. A jak doskonale wiemy, czy na wysokości 10 m czy 400 km widzimy jedynie okrągły wycinek.


Wyschnięte jezioro w Boliwii 160km 100km idealnie płaskie itd

Chodzi chyba dokładnie o to miejsce:

I do końca niestety też nie rozumiem, o co chodzi w tym argumencie. A dokładniej wyjaśnił również do SciFun w swoich materiałach. 
Od siebie mogę dodać, że góry widoczne są i będą, ponieważ to góry. Nie rozumiem też, jaki to ma być dowód w sprawie płaskiej ziemi. Woda utrzymuję stałą taflę, która pozornie jest płaska jak widać to na zdjęciu wyżej. Ale tylko pozornie, ponieważ krzywizna Ziemi jest ogromna, i ciężko to zobaczyć nawet z dużych wysokości. Nie wiem, jak wyschnięcie takiego jeziora ma się też odnosić. To sprawa bardziej cyklu hydrologicznego. 


Jak widać, każdy argument można przy pomocy chwili w internecie i szczątkowej wiedzy z zakresu fizyki obalić bez najmniejszych problemów. Eksperymenty czy dowody również pozostawiając wiele do życzenia, co ułatwia tylko sprawę.
Jeżeli zauważysz błąd ortograficzny, czy myślowy byłbym wdzięczny, gdybyś go wytknął. Poprawię na pewno!

Nieprawdopodobnie prawdopodobne - fizyka kwantowa

Nieprawdopodobnie prawdopodobne - fizyka kwantowa

Wypowiedzenie hasła "fizyka" w tłumie skończy się dziwnymi spojrzeniami. Zaś dodanie "kwantowa" sprawi, iż będą chcieli Cie spalić na stosie i posądzą o czary. I w cale do końca mnie to nie dziwi, bo fizyka kwantowa kłóci się z naszym postrzeganiem świata. Kłóci się również póki co z fizyką klasyczną. 


Fizyka kwantowa obowiązuję TYLKO I WYŁĄCZNIE w mikroświecie. W większych na pierwsze miejsce wkracza fizyka klasyczna.

Początki fizyki kwantowej

W przeciwieństwie do poukładanej fizyki klasycznej, która jest z nami od bardzo dawna, kwantowa ma na swoim karku około 100 lat. 
Pewien znany fizyk Max Planck usiłował wyprowadzić widmo ciała doskonale czarnego. Niezbędne jednak okazało się, wprowadzenie koncepcji kwantu światła - czyli fotonu. Dzięki temu, pięć lat później Albert Einstein posłużył się tym, by wyjaśnić zjawisko fotoelektryczności.

Dualizm korpuskularno-falowy, interferencja i fotony

Dzięki tym odkryciom wiemy, iż światło zachowuje się jak fala w niektórych sytuacjach, oraz jako wiązka cząstek przy oddziaływaniu z materią. Nazywamy to dualizmem korpuskularno-falowym.
Brzmi ciężko? Nie jest tak źle, ale przedstawmy to w prosty sposób: 

Mając źródło światła, zasłonę z jedną szczeliną, oraz ekran za nią, który określa gdzie uderzył foton, zobaczymy coś takiego: 




Mianowicie gdy dodamy drugą szczelinę, ujrzymy coś zgoła innego: 



Zjawisko to nosi nazwę interferencji.



Nie jesteśmy w stanie dokładnie przewidzieć, gdzie uderzy foton (może to być również elektron, czy neutron). Ale możemy określić prawdopodobieństwo, w którym miejscu będzie ich więcej, a w którym mniej.

Wygląda to dość przewrotnie w rozumowaniu fizyki klasycznej. Musimy odrzucić sporo zasad, które obowiązują w makroświecie.

Atomy jak Układy Słoneczne... Ale jednak nie.

Atom, w pewnym sensie możemy porównać do Układu Słonecznego. Ot jest jądro atomu (Słońce) a dookoła krążą elektrony (planety). I tutaj w sumie podobieństwo się kończy, bo o ile orbitę dajmy na to Ziemi przy użyciu siły można byłoby zmienić, o tyle orbita elektronu wokół jądra jest stabilna. To znaczy, że elektron może "przeskoczyć" między nimi. Nazywa się to kwantowym skokiem.


Oczywiście, by przeskoczyć elektron ten potrzebuje(pochłania) określonej energii, lub oddaje(emituje) jej część.
Owe przeskoki wykazały iż istnieje skończona możliwość podziału energii. Tak samo, jak wygląda to z pamięcią komputera, gdzie najmniejsza jednostka to bit. W fizyce kwantowej nazywa się to kwantem.

Kwant – najmniejsza porcja, jaką może mieć lub o jaką może zmienić się dana wielkość fizyczna w pojedynczym zdarzeniu; np. kwant energii, kwant momentu pędu, kwant strumienia magnetycznego, kwant czasu. - Źródło https://pl.wikipedia.org/wiki/Kwant


Niestety, fizyka kwantowa karci nas za używanie zasad przyjętych przez fizykę klasyczną, tym samym musimy iść na wiele kompromisów.

Jednym z nich jest niemożność określenia pędu i położenia jednocześnie:
Jedzie elektron na motorze, zatrzymuje go policja:
- Proszę pana, wie pan, że pędził pan 250 kilometrów na godzinę?
- Świetnie! Dzięki panu teraz nie wiem gdzie jestem!


Gdy poznajemy położenie fotonu, nie jesteśmy w stanie określić pędu. I odwrotnie.


By "znaleźć" elektron, niestety, ale musimy użyć do tego fotonów. A zasada prawdopodobieństwa uniemożliwia nam precyzyjne określenie stanu ani elektronu, ani fotonu. Jeżeli postanowimy użyć krótszej fali światła, obraz niestety zostanie tylko bardziej rozmazany.

Możemy użyć wzoru, który pokaże nam iż zwykły pyłek kurzu również może sprawić nam ogromne problemy - Dokładne obliczenia tutaj strona 94

W najbliższym czasie postaram się rozjaśnić pojęcie cząstek splątanych i zastosowań, które mogą w przyszłości nam oferować. Tym czasem miłej lektury, dla tych, którzy chcą dowiedzieć się czegoś więcej. Polecam książki jak i strony, które podałem w bibliografii na dole.

Źródła oraz literatura uzupełniająca:
L. Lederman, D. Teresi, Boska cząstka: jeśli Wszechświat jest odpowiedzią, jak brzmi pytanie?, E. Kołodziej, Warszawa 1996;

J. Gribbin, Kotki Schrödingera, czyli poszukiwanie rzeczywistości, J. Bieroń, Warszawa 1999;

https://inf.ug.edu.pl/kierunkizamawiane/materialy.fizyka/mechkwant_1.pdf;

http://www.old.if.pwr.wroc.pl/~wsalejda/old_qm.pdf;

Jak człowiek może "pęknąć"

Jak człowiek może "pęknąć"

I niemniej jednak nie chodzi nam o dosłowną eksplozję człowieka.
Poruszymy dziś strefę emocjonalną i myślową ludzi. 


Wyjdzie trochę filozoficznie i zapewne po części subiektywnie.

Trzeba też zauważyć, że część ludzi była zwyczajnymi trollami. Ale starałem się rozróżniać i odrzucać takich ludzi.

By nie przedłużać. Ostatnie dwa tygodnie spędziłem w kręgu ludzi, którzy są bardzo podatni na wszelkiej maści teorie spiskowe. Zaczynając od kręgu antyszczepionkowców, poprzez teorie o płaskiej ziemi, gdzie silny akcent odgrywa fanatyzm religijny, kończąc na NWO itp. 
Przez cały ten czas starałem się zadawać pytania i prosić o jakieś konkretne informacje, na teorie, które postulują. Było to męczące i niewyobrażalnie pochłaniające czas. 

Niestety, temat szczepionek jest mi bardziej obcy, ale starałem się znaleźć jak najwięcej informacji za i przeciw. 

W dobie internetu jesteśmy wręcz zasypywani informacjami. Problem jest tylko taki, że znaczna część tych danych są mocno przekoloryzowane, albo totalnie przekłamane. I choć łatwo odróżnić tę pseudonaukę od wartościowych informacji, to niestety znaczna spora grupa ludzi to chłonie i bierze za pewnik. Jeszcze gorzej, gdy zaczyna to powielać i wmawiać to innym. 
Nie sprawdzanie źródeł, czy choćby nieznajomość języka angielskiego bardzo pomaga w szerzeniu informacji wyssanych z palca, w których jest mnóstwo manipulacji i przekłamań. 

Najgorzej, gdy do tego dodamy religię, wzmianki z pism świętych czy testamentów. Ludzie wierzący znajdują potwierdzenie swoich racji w takiej "wiedzy", zaczynają coraz więcej tego czytać... I przeradza się to w fanatyzm (oczywiście nie mam tutaj zamiaru obrażać ludzi wierzących. Wiem doskonale, że większość logicznie myśli, i nie daje się omamić manipulacjom). Produktem tego jest NWO (New World Order), czyli depopulacja ludzkości, czczenie diabła i tak dalej. 

Jak już wcześniej wspominałem, część ludzi to trolle. Ale rozróżnić można było tych "na prawdę" wierzących po tym, że potrafili argumentować swoje rację przez długie godziny, ciągle wynajdując nowe argumenty i "rację", które według nich są niezaprzeczalne. Zwykły troll poddałby się po jakichś piętnastu minutach, maksymalnie godzinie. 
Prawda jest taka, że większość tych ludzi kompletnie nie zna się na fizyce, czy chemii. Nie znają podstaw, lub je kompletnie negują pod pretekstem, że organizacje takie jak NASA wszystko przekłamują, albo "Bóg wie lepiej". Do takich ludzi kompletnie nie trafiają argumenty, które jednoznacznie zaprzeczają ich domysłom. Badania, które były prowadzone przez wiele lat, przez wielu ludzi potrafią wyrzucić w kąt, na rzecz domysłów innych ludzi, którzy starają się nimi manipulować. 

Tacy ludzie w pewnym momencie przekraczają tą cienką granicę, i zaczynają traktować poważnie większość teorii spiskowych. Przestają słuchać zdrowego rozsądku, przestają szukać informacji w innych miejscach, negują wszystkie informacje, które publikują naukowcy. Zamiast tego wierzą sobie oraz ludziom, którzy podają im na tacy "gotowe rozwiązania".
I niestety, ten trend się rozszerza nie tylko za granicą, ale w Polsce też. 



Niedawny protest przeciw obowiązkowym szczepieniom jest tego dobitnym przykładem. Niezrozumienie (lub niechcenie zrozumienia) wartości i przydatności szczepionek popycha ludzi do stwierdzeń, iż jest to czysty biznes, a w skrajnych (i licznych) wypadkach również dobry sposób by kontrolować liczbę populacji. Tacy ludzie nie potrafią zrozumieć, że życie w społeczeństwie wiąże się z pewnymi kompromisami. Nie potrafią zrozumieć, że szczepienia nie tylko chronią tych zaszczepionych. Chronią również tych, którzy nie mogą być zaszczepieni przez np. wrodzone choroby immunologiczne. Zapobiega to również ewoluowaniu wirusów, które potrafiłby zagrozić już tym zaszczepionym. Jak mówi słynne powiedzenie 
"Wolność człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka."


Te informacje to są podstawy chemii i znajomości wirusów, którę można nabyć w liceum/technikum. Czy szczepionki są faktycznie tak niebezpieczne, jak ruch antyszczepionkowy twierdzi? Nie mogę na to odpowiedzieć, moja wiedza jest zbyt mała na ten temat. Ale sądzę, iż ludzie, którzy uczą się o tym na studiach, a potem mogą przeprowadzać badania mają większą wiedzę na ten temat, niż ludzie którzy swoją wiedzę czerpią z internetu.




Tak samo działają inne grupy, czy to ruch płaskiej ziemi, czy wiele innych sekt. Proszę tylko spojrzeć, jakie strony zostały mi wysyłane, jako potwierdzenie wielu tez - 
http://www.zbawienie.com/nwo.htm
Ta jedna strona sprawiła, że głowa zaczęła mnie boleć. Samo sprawdzenie ile tam tekstu jest sprawia iż człowiek doznaje szoku jak można wymyślać tyle bzdur wyssanych z palca. Teraz proszę sobie wyobrazić, co dzieje się w głowie człowieka, który bierze to wszystko na poważne, identyfikuje się z tym i czyta to chłonąc tę "wiedzę". 

Filmy na portalu YouTube są już kompletnym obłędem. W czwartek 08.06 było 5 070 000 wyników. Następnego dnia było już 5 120 000 czyli 50 000 więcej dla frazy "flat earth". Dziś, czyli 13.06 jest ich już około  5 150 000 (trzeba zaznaczyć, że część z nich jest zapewne o tej tematyce, ale zaprzecza tej teorii). Ta liczba stale się powiększa, i coraz więcej ludzi pod presją zaczyna się co do tego przekonywać. 

Woda zawarta w atmosferze, która potrafi zakrzywić promienie światła dochodzące ze Słońca na tyle, by wywołać "efekt" nocy i zachodu słońca? Ten argument jest na porządku dziennym. Księżyc jako hologram, czy twierdzenie iż świeci własnym "chłodnym" światłem? Również.

Czym jest halo? 
Oto wytłumaczenie:

I takich "kwiatków" jest znacznie więcej. A dochodzi ich codziennie więcej.


Bezproblemowy dostęp do wymiany informacji pomógł nam się znacząco rozwinąć. Ale przyczynia się też do powstawania wielu sekt, które żerują na ludzkiej naiwności. Towarzystwo płaskiej ziemi zbiera pieniądze na "odkrywanie i szerzenie prawdy", sprzedając koszulki, czy wydając "certyfikaty". 

W internecie można również znaleźć specjalne "mechanizmy", które np. przeciwdziałają 
"chemtrails" - https://www.olx.pl/oferta/anty-chemtrails-najwiekszy-CID628-IDljBIu.html#06498ac422  Jedyne 731 zł, za parę miedzianych rurek. Można też tam wyczytać, w jaki sposób "działa" ta konstrukcja. 

Doskonale zdaje sobie sprawę, że ludzie od zawsze żerowali na innych, by się wzbogacić, czy z innych pobudek. Ale ten trend zaczyna się rozrastać, prowadząc do globalnego ogłupienia i dezinformacji. Każde zderzenie takich ludzi z rzeczywistością prowadzi do odsyłania do pism świętych, YouTube, czy kończenia dyskusji, stwierdzając że "łapiemy wszystko jak barany", co jest jawnym przejawem hipokryzji, ponieważ w większości swoje teorie zbierają z internetu, od innych ludzi. 
Nie ma sensu tłumaczyć takim ludziom za pomocą argumentów popartych dowodami, ponieważ i tak je zlekceważą. Warto dotrzeć do tych najmłodszych i niezdecydowanych, by nie dali się ogłupić tej fali, która zaczyna mieć realną siłę. 

Jak Ziemia stała się płaska cz.2

Część druga i pewnie nie ostatnia. Jeżeli ktoś nie czytał pierwszej, to zapraszam tutaj. Żeby nie przedłużać, zaczynajmy!


Na początku wspomnę o pewnej, małej sprawie... Zauważyłem, że wyjaśnień różnych poglądów jest tyle, ile entuzjastów płaskiej ziemi. Jeszcze nie spotkałem się chyba z sytuacją, w której każdy, kto wierzy w płaskość globu, miał takie samo zdanie, na konkretny argument. Jak to z tym jest?


1.Grawitacja nie istnieje

Wyjaśnień na ten temat jest sporo. Jedni twierdzą, że grawitacja to tak naprawdę gęstość, inni że dysk ciągle przyspiesza pionowo. Wszystkie te teorie można bez problemu obalić.

Zacznijmy od pierwszej - Czym jest grawitacja? Odpowiedź jest tutaj a my przejdźmy dalej.
Niedawno na światło dzienne wyszła informacja, iż odkryto fale grawitacyjne. Oczywiście przez ogromne korporacje, bo tylko takie stać na sprzęt do tego. Lecz przy pomocy różnych naukowców, z wielu krajów, w tym także z Polski. 
Oczywiście duża część ludzi, którzy wierzą w ziemski dysk już teraz stwierdzi, że ktoś nam to tylko wmawia, i to nie prawda. Pomińmy tych ludzi, bo niestety do nich nic już nie trafi. 

Grawitacja istnieje zaraz obok gęstości. Jest to i to. Gęstość sprawia, że toniemy w wodzie, a balony z helem lecą ku górze w atmosferze. Grawitacja zaś sprawia, że woda trzyma się w zbiornikach i ścieka taka jak w kubku do najniższego punktu, o ile ma do niego dostęp (tutaj też wytłumaczyłem przy okazji, dlaczego woda nie spłynęła na południe kuli ziemskiej, jak wiele osób pyta). Dzięki niej my też twardo stąpamy po powierzchni, a nasz komputer nie fruwa po całym pomieszczeniu. 

Oczywiście, próbując się zagłębić na jakiej zasadzie to działa, nie znalazłem nic konkretnego. Ot tylko, że grawitacji nie ma, jest tylko gęstość. 
Najlogiczniejszym (jeżeli w ogóle można to tak określić) wyjaśnieniem tego zjawiska mogłoby być stwierdzenie, że rzeczy o większej gęstości przenikają te o mniejszej. Czyli tak jak ołów wpadając do wody od razu popłynie na dół, a styropian będzie sobie dryfować. I to już tutaj traci jakikolwiek sens, bo przecież rtęć nie przecieka przez naszą dłoń, a według tej teorii tak powinno być. Druga sprawa, rzeczy w próżni również spadają, przyciągane grawitacją. Więc ten eksperyment również udowadnia istnienie grawitacji. 

Co do ciągłego przyspieszania dysku - Chodzi w tym o to, że pod dyskiem działa na niego coś w rodzaju ciemnej energii, która ciągle "wypiętrza" nasz świat ku górze. 
Przyznam szczerze, że czytając o tym, coraz trudniej mi jest to jakoś argumentować. Dlaczego? Bo o ile wcześniej jakoś dało się zrozumieć, że czegoś nie widać, lub jest słabo dostrzegalne albo oszukuje nasze zmysły, tak teraz przeradza się to w pseudonaukę, potwierdzona tylko i wyłącznie własnymi wierzeniami, bez dowodów, bez obliczeń, bez CZEGOKOLWIEK
To, że trzymamy się Ziemi jest spowodowane grawitacją, której fale zostały odkryte, i doskonale wiemy, że to ona nas trzyma wokół Słońca, co jest udowodnione filmami, zdjęciami, obliczeniami, obserwacjami itd. wymieniać można w nieskończoność. 

Dowodem na istnienie grawitacji jest również efekt przypływów i odpływów, które tworzy się, gdy Księżyc i Słońce wraz z Ziemią są w lini prostej. W Polsce niestety jest to różnica paru centymetrów, ale już w zatoce Fundy jest to różnica rzędu około 16 metrów. 


Argument też potwierdza istnienie Księżyca (w teorii iż jest on tylko hologramem, podanym niżej) oraz tego, że tak naprawdę Słońce i satelita są w ogromnych odległościach od Ziemi. Co jest niemożliwe w tezie, że te ciała niebieskie sa pod kopułą, tuż przy ziemi, z dala od siebie. 

No cóż, podajemy przykłady i argumentujemy je. Co zaś robią fani płaskiej Ziemi? 

http://www.zbawienie.com/plaska-ziemia.htm"Teoria grawitacji - są dziesiątki dowodów, że grawitacja nie istnieje i owe dowody rozbijają w puch heliocentryzm i geocentryzm. A dowodów negujących heliocentryzm i geocentryzm poza teorią grawitacji jest znacznie więcej."

I na tym argumentowanie się kończy.

https://obserwatorczasowkonca.wordpress.com/2016/06/01/plaska-ziemia-czy-da-sie-temu-zaprzeczyc/ - "Gdyby rzeczywiście magiczna siła “grawitacji” przyciągała atmosferę do powierzchni wirującej kuli Ziemskiej, oznaczałoby to, że atmosfera w pobliżu równika kręciłaby się z prędkością 1000 mil na godzinę a na średnich szerokościach geograficznych wirowałaby wolniej, z prędkością 500 mil na godzinę i stopniowa zwalniała aż do biegunów, gdzie prędkość atmosfery wyniosłaby 0 mph. W rzeczywistości jednak, atmosfera w każdym miejscu na Ziemi jest tak samo niezależna od tej rzekomej siły grawitacji, która nigdy nie została zmierzona ani obliczona. Jednak dzięki zdolnościom samolotów do latania, w dowolnych kierunkach bez żadnych odczuwalnych zmian w prędkości atmosfery, możemy udowodnić brak istnienia jakiejkolwiek siły powodującej ruch obrotowy lub zmiany prędkości atmosfery i sił przyciągania!!" 

Wprowadzanie w błąd czytelnika. Jak nie została zmierzona ani obliczona? Nawet na Wikipedii są dane, jak można samemu obliczyć siłę grawitacji. Jest też tam podana siła ziemskiej grawitacji, i innych ciał niebieskich. Co do prędkości na biegunach... Nie może wynosić równe zero, ponieważ grunt tam również się porusza. Gdy mamy piłkę, jakąkolwiek, to najwyższe jej punkty nie stoją w miejscu wycięte, tylko również się poruszają. 

2. Wszystkie zdjęcia z przestrzeni są sfabrykowane.

Pokażmy o co chodzi:


Autor twierdzi, że graficy w NASA są takimi śmieszkami, że umieszczają nawet teksty (tutaj słowo SEX) w chmurach. To zjawisko nazywa się Pareidolią. Jest to nic innego, jak dopatrywanie się kształtów,  w różnych szczegółach i obiektach.



I po części to jest prawda. Po części, bo nie są sfabrykowane, a przerobione. Satelity robiąc zdjęcia, nie zawsze w 100% pokrywają cały glob, więc puste przestrzenie zakrywa się sztucznie. Ale oczywiście są zdjęcia całego globu, lecz są mniej dokładne, ponieważ są robione z ogromnych odległości. Te uzyskane bliżej, są wykorzystywane w różnych programach, typu Google Earth, by móc sobie spokojnie oglądać dach własnego domu. Szczerze wątpię, by NASA dopuściłaby się do takich niedociągnięć, gdyby chciała coś ukryć.


Tutaj zaś manipulacja sięga końca atmosfery. Gdzie jest haczyk? Autor stwierdza, że jedne zdjęcie pokazuje kontynenty mniejsze, niż na drugim. Problem jest taki, ze jedna fotografia jest robiona z naprawdę dużej odległości, zaś druga jest właśnie zlepkiem wielu, z bliższych odległości. A są przedstawione w tej samej wielkości, stąd różnica w kolorach jak i wielkościach kontynentów. 

NASA nawet nie ukrywa tego, że przerabia swoje zdjęcia. Wręcz pokazuje nawet, jak to robić. 

3.Księżyc wytwarza własne światło. Jest widoczny podczas dnia, gdy Słońce jest nadal na niebie itd.

Czyli zbiór głupich (bo inaczej tego nazwać się nie da) argumentów, jakby naturalny satelita wytwarzał własne światło, przez co nie może zachodzić zjawisko zaćmienia Księżyca.Co swoją drogą, faz sztucznego satelity nie są w stanie wytłumaczyć.
Oraz że srebrny glob jest widoczny jako rogal, nawet gdy Słońce jest ponad horyzontem, więc jakim cudem Ziemia może go zasłaniać? 

Chodzi o zdjęcia tego typu: 


Czy jak ten film:



Niestety, więcej zdjęć (nie sfałszowanych jak ten film - nie znalazłem. O co chodzi? Pytanie brzmi, czemu Księżyc jest oświetlony, skoro jest przed nami razem ze Słońcem. Lub w ogóle, jest po drugiej stronie nieboskłonu. Siłą rzeczy powinna być oświetlona część, której nie widzimy(w pierwszym przykładzie). I to dla fanów teorii płaskiej ziemi jest dowód, że Księżyc jest albo hologramem, albo wytwarza własne promieniowanie świetlne. 
Otóż nasza percepcja jest tutaj trochę oszukiwana. Patrząc w niebo, nie mamy żadnego punktu, do którego możemy się odnieść, więc dla nas wygląda to, jakby Księżyc i Słońce były przed nami. Prawda jest taka, że gdybyśmy spojrzeli na taki układ, pokazałoby to w świetny sposób, że w jak najbardziej srebrny glob dobrze odbija światło słoneczne. 
Dowiedzieć możecie się o tym więcej tutaj : https://www.youtube.com/watch?v=SC9ybxMDGlE

Oczywiście w internecie znajdujemy rażące w oczy oszustwa:



Jak i oryginalne, niesfabrykowane zdjęcie:

4. Samoloty co jakiś czas musiałby korygować swoją wysokość.

Jeżeli Ziemia jest okrągła, to samoloty lecąc prosto wyleciałby po pewnym czasie w atmosferę. 
Jaka jest prawda? Nie wyleciałby, ponieważ mają żyroskopy. Fakt, sam żyroskop ustawiony będzie pionowo i niezależnie od miejsca, będzie wskazywać jeden kierunek. Ale są one również doposażone w mechanizm korygujący, który pozwala samolotom lecieć ciągle poziomo do podłoża. Więcej o tym możecie dowiedzieć w książce "Awionika, przyrządy i systemy pokładowe" autorstwa Andrzeja Rypulaka i Zbigniewa Polaka.

I na tym zakończę tę część. Kolejna porcja mitów i argumentów zostaje obalona. A manipulacje wyjaśnione w logiczny sposób. 



Jak Ziemia stała się płaska cz.1

Od pewnego czasu zauważyłem trend, w którym coraz więcej ludzi wierzy w płaskość naszego globu. Teorie twierdzące, że Ziemia nie jest okrągła, a płaska zyskują coraz większe uznanie i są coraz bardziej rozpowszechniane. Z ciekawości zacząłem o tym czytać, by zrozumieć dokładniej o co w tym chodzi, oraz by poznać ich argumenty. 


I tak szczerze mówiąc, zwykły laik potrafi te argumenty obalić w kilka minut. I choć ich teorie trzymają się tylko na zdaniach które zawsze zawierają "musi", "to nie ma sensu" i "powinno", to
przedstawmy sobie te najczęściej powielane. 

(Całość podzielę na części, gdyż argumentów jest sporo, a niektóre zajmują sporo czasu i miejsca).


1. Gdyby Ziemia się obracała, odczuwalibyśmy ten ruch.

Wzrost przeciętnego człowieka, to około 1.7m. A waga mniej więcej 70-80kg.

Zaś waga Ziemi to 5,97219×1024  
Czyli 5,97636 razy 10 do 24 potęgi.
Obwód zaś równikowy, to 40 075,014 km a promień to 6378,1366 km

Jak widać, różnica między człowiekiem, a całą planetą jest kolosalna. W dodatku, na tej planecie nie jesteśmy od wczoraj, a ewolucja dostosowała nasze narządy tak, by ignorować choćby sam ruch planety. Oczywiście, posiadamy instrumenty, które obserwują drgania ziemi.

Oczywiście ruch można również zobaczyć, choćby na zdjęciach czy filmach:




Można oczywiście tak wymieniać w nieskończoność.

Dlaczego w takim razie nie szaleją wichury? Ponieważ cała atmosfera kręci się razem z globem. Bardzo proste, prawda? 
Dlaczego tego nie słyszymy? A co mielibyśmy usłyszeć? Ziemia leci w przestrzeni. Nie toczy się jak piłka po podłodze. Nie ma twardej powierzchni, w której dochodziłoby do tarcia a tym samym do wytworzenia jakiegokolwiek dźwięku. Oczywiście, w atmosferę wpada mnóstwo kosmicznych różności. Cząstki, które w nią wpadają są wykrywalne przez nasze detektory. Pamiętajmy również, że nasz słuch też nie jest idealny. Nie wykrywa całego zakresu, a tylko konkretny wycinek. 
Wpadające w atmosferę "spadające gwiazdy" również są dowodem na ruch, choćby czegokolwiek w przestrzeni. Spadając, wytwarzają ogromne fale dźwiękowe, jak ten zarejestrowany w 2013 bolid, który  wpadając z ogromną prędkością w atmosferę Ziemi przyniósł ze sobą ogromną falę uderzeniową, niszcząc wiele szyb i raniąc ludzi:


Skoro Ziemia się porusza, to dlaczego skacząc staniemy w tym samym miejscu?
Odpowiedź jest na to banalnie prosta i wytłumaczę to na przykładzie:
Jadąc pociągiem gdy podskoczymy, nie pojawmy się magicznie na ścianie pociągu. Gdy pociąg rusza, my również zostajemy wprawiani w ruch. To samo dzieje się na Ziemi, z tą różnicą, że gdy się rodzimy nasz glob już jest w takiej podróży, więc nie odczuwamy przyspieszenia. 

Podsumowując- bezpośrednim efektem ruchu choćby wokół własnej osi, jest system dobowy, czyli pora dnia i nocy, ze wschodu na zachód, gdzie obserwujemy pozorny ruch ciał niebieskich.

Siła odśrodkowa, która wpływa na spłaszczenie globu na biegunach, która daje nam różnice między promieniem równikowym a biegunowym rzędu około 21km.

Również siła ciążenia na równiku jest mniejsza. Ruch ten daje nam również siłę Coriolisa, która jest pozorna lecz dzięki niej ciała spadające swobodne odchylone są na wschód, co samo w sobie udowadnia nam teorie, że Ziemia kręci się jak bączek.

Uwaga, nawet w atmosferze zachodzą zjawiska wywołane ruchem planety. Takie jak ruch mas powietrza wokół wyżów i niżów barycznych, oraz strefy, w których powstają pasaty , czyli stałe wiatry. I na końcu, można zauważyć, że grubość ziemskiej atmosfery na równiku jest grubsza, niż w innych rejonach.

A i jeszcze jedno. Mając płaską ziemie, z każdego miejsca na nim widzielibyśmy na niebie dokładnie to samo. W każdym miejscu na ziemi byłoby widać wszystkie konstelacje, każdą gwiazdę. A jak dobrze wiadomo, na półkulach widać inne części nieba. Będa w Polsce, która leży na półkuli północnej, nie zobaczymy ciał niebieskich, które są widoczne na półkuli południowej.

Myślę, że argument wyczerpałem aż zanadto. Jeżeli ktoś ma jeszcze jakieś teorie, słucham uważnie.



2. Gdyby Ziemia była okrągła, przedmioty by znikały po pewnym czasie za horyzontem, a tak nie jest.


I tutaj zaczyna się istny koszmar i komedia zarazem. Ale od początku. O co tutaj chodzi? Fani teorii o płaskiej ziemi twierdzą, że odległe statki na morzach widziane są dlatego, że Ziemia jest płaska i dla nich to jest niezbity dowód. O co chodzi? Zobaczmy to na zdjęciach:




I takich zdjęć można pokazywać w nieskończoność. Jak widać, statki są dość daleko od obserwatora, mimo to widać je i wcale nie giną za horyzontem. Jakie jest tutaj oszustwo? 
Zwolennicy płaskiej ziemi pokazują tylko te zdjęcia, które pasują do ich teorii. Nic więcej tutaj nie ma do dodania. Nie przedstawiają żadnych obliczeń, żadnych argumentów sugerujących choćby, że jest inaczej. 

A jaka jest prawda?

Zacznijmy od paru prostych zagadnień, a najważniejszym jest Refrakcja atmosferyczna.
I Ci bardziej obeznani zrozumieją od razu, o co chodzi. Dla reszty przedstawię to w prosty sposób. 
Czym jest światło, możecie dowiedzieć się stąd

Jest to efekt zagięcia światła w atmosferze ziemskiej. Łatwe do zaobserwowania.

Doskonale wiemy, że promieniowanie widzialne rozchodzi się w atmosferze i ulega rozbiciu, dzięki czemu widzimy nieboskłon w kolorze niebieskim. Refrakcja zależy od temperatury, i w mniejszym stopniu wilgotności i wielu innych czynników, a także od danego ośrodka. Tak wygląda refrakcja obiektu, który jest w dwóch ośrodkach:



Istnieje również refrakcja astronomiczna, to dzięki niej Słońce  zostaje zniekształcone:



Efekt załamania światła tworzy miraże, przez które możliwe jest oglądanie przedmiotów zza horyzontu, dzięki czemu mimo iż przykładowy statek minął moment, w którym jesteśmy w stanie go zobaczyć, nadal jest widoczny, lecz zazwyczaj lekko zniekształcony. 
Są dwa rodzaje miraży:

Dolny: gdy powierzchnia jest mocno nagrzana.


Górny: gdy powietrze przy powierzchni jest chłodniejsze, niż te nieco wyżej.


Graficznie wszystko wygląda jaśniej : 
Miraż dolny:



Miraż górny:


Warto dodać na końcu, że przyjmuje się iż horyzont nad morzami jest o jakieś 8% dalej, niż faktyczny horyzont geometryczny. 

3. Gdyby Ziemia była kulą, to byłoby to widać na zdjęciach amatorskich, nie tych sfabrykowanych przez NASA!


Horyzont zawsze będzie okręgiem. Niezależnie jak wysoko będziemy, zawsze będziemy widzieć okręg. Ale po pewnej wysokości zaczniemy dostrzegać krzywiznę, po prostu planeta jest tak ogromna, że dla zwykłego śmiertelnika jest to niemożliwe do zaobserwowania:


Trzeba pamiętać, że krzywizna ziemi, to nie horyzont.



Podsumowując, dowodów jest całkiem sporo, a argumenty twierdzące, że Ziemia jest płaska można obalić na wiele sposobów. Mimo to jako entuzjasta nauki i przeciwnik wszelkich teorii wyssanych z palca będę kontynuować ten temat, by więcej osób nie dało się nabrać na tanie sztuczki.
Kolejna porcja bzdur i ich wyjaśnień wkrótce! 

radioteleskopy - czyli jak zobaczyć niewidoczne

Czy zobaczenie czegoś, czego nie widać jest możliwe? Tak jak kartka papieru przed naszymi oczami sprawi, że nie zobaczymy horyzontu, tak pył gwiezdny ukryje przed nami odległe gwiazdy. Ale mamy na to radę, i są nimi radioteleskopy. 


O co tutaj chodzi? Doskonale wiemy, czym jest światło stąd. I jak niewielki wycinek z całej gamy promieniowania widzi ludzkie oko. Na szczęście geniusz ludzki pozwolił nam okiełznać również inne częstotliwości, i potrafimy je przeobrazić na światło widzialne. Ale zacznijmy od samego początku.

Zapewne wielu z was kojarzy widok wielu, ogromnych białych talerzy, skierowanych w jedną stronę. To są dokładnie radioteleskopy. 
Przy pomocy Kosmicznego Teleskopu Hubble'a potrafimy dostrzec światło widzialne, czyli te, które dostrzegamy "gołym okiem".
Możecie zobaczyć, że w owych talerzach nie ma żadnej optyki. Nie ma soczewek, nie ma luster, kompletnie nic, co by przechwytywało światło widzialne. Na czym to polega? 

Na łapaniu fal radiowych. Działa to podobnie jak zwykłe talerze satelitarne do telewizji (spore uproszczenie, tylko po to, by zobrazować jak to mniej więcej działa). Dziedzina która się tym zajmuje, nazywana jest radioastronomią. 

Rozłóżmy sobie taki talerz na czynniki pierwsze:
Główną częścią jest oczywiście czasza (talerz), która przechwytuje i koncentruje promieniowanie. 
W ognisku ustawiony jest odbiornik radiowy, który odbiera fale i przesyła dalej. Jest to zbiornik, wypełniony cieczą pomiarową, chłodzony najczęściej gazem (typu hel). 
Następnie surowe informacje przesyłane są poprzez światłowody do centrum, gdzie są analizowane i wyciągane wnioski.

A więc obiekty takie jak gwiazdy czy całe galaktyki wysyłają w wielu kierunkach fale (widzialne i nie), które docierają do nas. Obiekty, które nie są przysłonięte pyłem lub innymi obiektami potrafimy zauważyć poprzez teleskopy (o ile nie są zbyt daleko), lub nawet przez zwykłą lornetkę, czy gołym okiem. Jednak gdy pył zaczyna przeszkadzać, z pomocą przychodzą radioteleskopy, które bez problemu złapią promieniowanie, któremu nie straszne są różnego rodzaju przeszkody. 

Radioteleskopy śpieszą z pomocą też jeżeli chodzi o inne obiekty, na przykład pulsary, które wysyłają ogromne ilości energii i promieniowania. To, co dla naszego wzroku nie istnieje, radioteleskopy przechwytują bez problemu. Dzięki nim potrafimy lepiej zrozumieć ogólnie rozumianą fizykę, i prawa nimi rządzące. 

Radioteleskopy można również łączyć. Właśnie z tego powodu buduje się je obok siebie, w rzędach. Łączyć można również dowolną ilość tych obiektów z odległych krańców Ziemi. Zwiększa to czułość i rozdzielczość kątową. 

Jeżeli chodzi o fale dłuższe niż światło widzialne, to potrafi ono się bez problemu przedostać przez atmosferę. Ale mikrofale już nie. By zbadać je, wysyła sie również radioteleskopy w przestrzeń kosmiczną, gdzie wędrują one bez żadnych oporów. 

Od niedawna najwiekszym radioteleskopem jest obiekt umieszczony w Chinach o nazwie FAST (Five-hundred-meter Aperture Spherical Telescope).
Ma on aż 500 metrów średnicy, czyli jest ogromny. Dla przypomnienia, większość standardowych obiektów, posiada średnicę około 25 metrów. Polski radioteleskop umieszczony koło Torunia w Piwnicach posiada 32 metry. 

Jego ogrom jest oszałamiający

Urządzenia te mają również inną rolę. W programie SETI (Search for Extraterrestrial Intelligence) służą do odnajdywania inteligentnych cywilizacji, które jak my, wysyłają w przestrzeń kosmiczną fale o różnych częstotliwościach. Na pewno słyszeliście, że w roku 1977 odkryto sygnał, co do którego nikt nie był pewien. Nosi on nazwe "sygnał Wow!". Niestety, do dziś nie potrafimy wytłumaczyć jego naturalnego pochodzenia, więc wielu ludzi sugeruje iż był to sygnał od pozaziemskich istot. 

Poniżej znajdziecie parę prac i obiektów, którę są widoczne poprzez radioteleskopy:


A tutaj możecie pooglądać polski program, który odkrywa przed nami to zagadnienie : 


Link, gdzie jeszcze bardziej możecie zgłębić swoją wiedze : http://web.astro.umk.pl/?page_id=35

Źródła: 


Bibliografia: 
-John D. Kraus,   Radio Astronomy,  2-nd edition, Cygnus-Quasar Books, 1992
-Baade, W., Minkowski R., Identyfications of the Radio Sources in Cassiopeia, Cygnys A, and Puppis A., Astrophys. J., vol. 119., pp. 206-214, 1954.


Chłodny karzeł, czyli nie tak erotyczna opowieść TRAPPIST-1

40 lat świetlnych stąd, istnieje gwiazda wielkości Jowisza. Choć sama jej wielkość jest ciekawa i jednakowo śmieszna, to nie on jest głównym bohaterem tutaj. Więc kto? Jego aż siedem planet! 






O co tutaj chodzi? Wokół gwiazdy TRAPPIST-1 krąży aż 7 planet, które są mniej więcej wielkości naszej Ziemi. Aż trzy z nich są w ekosferze. Co to oznacza? Jest to miejsce, pas (teoretyczny) wokół gwiazdy, gdzie życie ma najlepsze warunki do rozwijania się. Ziemia również jest w takim pasie. 


Zaobserwowano planety przy pomocy teleskopów kosmicznych i naziemnych, np. Bardzo Duży Teleskop (VLT). Są szanse, że na powierzchni tych planet jest również ciekła woda, co sprawia, że na ich powierzchni mogą panować warunki sprzyjające rozwojowi życia. Jest to układ słoneczny, który ma póki co najwięcej planet zdatnych do życia, jakie odkryliśmy od tej pory.

Wielkość gwiazdy przekłada się również na jej temperaturę i wielkość orbit planet. Wyglądają one tak: 


Jak widać, orbity jak i gwiazdę można porównać do Jowisza i jego księżyców. 

Dzięki tranzytowi planet pomiędzy nami a TRAPPIST-1 pozwoliły oszacować, że aż 6 z nich, temperaturą i wielkością przypominają Ziemie. 

Porównanie wielkości Gwiazdy względem Słońca i Jowisza, oraz planet do Ziemi.


Dzięki temu, że gwiazda jest tak mała, planety krążą blisko niej. Wielkość sprawia, że energia dostarczana jest o wiele mniejsza niż w przypadku Słońca, ale odległość niweluję tę różnicę. 
Zaś sama temperatura tego bardzo chłodnego karła to 2,550 kelwinów(2276.850℃)
Dla porównania, temperatura naszego Słońca - 5,800 kelwinów (5526.850℃)
Tutaj można zauważyć skoki jasności, w momencie tranzytu każdej z planet.


Mimo że wszystkie planety są w ciekawych odległościach od gwiazdy, to pierwsze trzy czyli : TRAPPIST-1b, c i d są prawdopodobnie zbyt gorące, by woda byłaby tam w stanie ciekłym. Zaś ostatnia czyli TRAPPIST-1h prawdpodobnie jest zbyt daleko, czyli panuje na niej wieczny chłód (choć informacje co do jej odległości nie są pewne). 

Wyniki badań są bardzo ciekawe, a sam układ dostarcza ( i będzie dostarczać) nam wielu ciekawych informacji. Już teraz Kosmiczny Teleskop Hubble'a wypatruje atmosfer planet, a w przyszłości nowe teleskopy będą szukać śladów wody, a nawet życia. 

Wizja artystyczna planet jak i informacje na temat orbit.

Do pooglądania:



Źródla:
http://www.pulskosmosu.pl/2017/02/22/ultrachlodny-karzel-i-jego-siedem-planet/
http://news.mit.edu/2017/3q-julien-de-wit-seven-temperate-nearby-worlds-0222

Betelgeza - Powolna agonia na naszych oczach

O tym, że wszystko kiedyś umrze, wszyscy doskonale wiemy. Gwiazdy, tak jak my, mają swój cykl życia. I na tym podobieństwa się kończą, bo ich narodziny są dość energiczne, jak i sama śmierć też.
Czym Betelgeza, bliska nam gwiazda różni się od innych? 



Garść suchych faktów

Zacznijmy od tego, że dowiemy się co nieco o wspominanej gwieździe. Jest to czerwony nadolbrzym. Dzięki temu jest dość ciężka - 15-20 mas Słońca, i ogromna - tak z 950–1200 razy większy promień, niż nasze Słońce. Dzięki temu, z Ziemi poprzez teleskopy można zobaczyć Betelgezę jako dysk, a nie punkt. Jest to również jedna z najjaśniejszych gwiazd, jakie potrafimy dostrzec na naszym niebie. Gołym okiem widać jej czerwony kolor, a znajduje się ona w gwiazdozbiorze Oriona. 

Betelgeza synonimem niestabilności

Ma ona coraz bardziej nieregularny kształt, rośnie na niej bąbel. Powstaje on poprzez jej niestabilność. Prawda jest taka, że im gwiazda większa i jaśniejsza, tym szybciej umiera i jest bardziej niestabilna. Jaśnieje żeby zaraz po tym przygasnąć. Zauważono już te oznaki nawet w XIX wieku.



Oczywiście, trzeba przypomnieć, że gwiazdy nie leżą w równej odległości od Ziemi (tak jak niektórzy ludzie myślą). 

Wyjątkowość gwiazdy

A więc dlaczego Betelgeza jest tak ciekawa, spośród biliardów innych gwiazd? W skali astronomicznej jest blisko nas, i aktualnie jest w ostatnim stadium ewolucji. Co to oznacza dla zwykłego śmiertelnika? 

Może wybuchnąć jako supernowa w każdej chwili, dosłownie. Oczywiście tylko dla nas, bo doskonale wiemy, że światło swoją prędkość ma, a sama Betelgeza może wybuchać właśnie teraz. Niestety smutną informacją dla nas jest to, że możemy tego niestety nie zobaczyć. Bowiem gwiazda ta oddalona jest od Ziemi o jakieś 460 lat świetlnych czyli jeśli wybuchnie dziś, zobaczymy to dopiero za ponad ponad 400 lat. Pocieszać możemy się tym, ze mogła eksplodować dawno temu. 

Jakie będą skutki supernowej?

Nocne niebo przez dłuższy okres już nie będzie tak ciemne, jak dotychczas. Jasność można porównać do Księżyca, Dodatkowo, ten promień będzie również dobrze widoczny za dnia. 

Supernowa oznacza mnóstwo energii. Supernowa klasy II oznacza jej jeszcze więcej. Betelgeza wybuchnie z siłą tej drugiej, więc czy mamy czym się martwić? 
Będzie groźna dla ludzi, którzy nie potrafią spać przy blasku Księżyca. Oprócz tego, nic większego nam nie grozi. Oczywiście, taka eksplozja niesie za sobą ogromne ilości energii i promieniowania, w tym zabójczego - gamma. Ale ważną dla nas informacją jest ta, że ów promieniowanie zostanie wystrzelone  (w większości) w dwóch wąskich promieniach, na przeciwległych punktach osi gwiazdy. Trafienie takim strumieniem akurat w układ Słoneczny jest dość ciężkie (i mało prawdopodobne), a zdjęcia z kosmicznego teleskopu Hubble'a zapewniają nas, że oś gwiazdy jest skierowana daleko od nas. Reszta promieniowania po dłuższej trasie w przestrzeni  straci swoją moc, i będzie dla nas zupełnie nieszkodliwa. 

Mimo wszystko, dzięki temu dowiemy się wielu ciekawych rzeczy na temat samych gwiazd jak ich życia. A my sami dostaniemy ciekawy pokaz sił na nieboskłonie. Gdy sam wybuch zniknie, nadal będą widoczne resztki poległej gwiazdy, by po paru latach zniknąć całkowicie dla naszych oczu.


Warto przypomnieć, że dawno temu ludzie zaobserwowali inny wybuch supernowej o oznaczeniu SN 1054 
Była widoczna przez miesiąc, a jasnością przyćmiewała Wenus. Była oddalona aż o 6 tysięcy lat świetlny, więc możemy tylko sobie wyobrazić, co zrobi na naszym niebie gwiazda o odległości około 460 lat świetlnych.

Na sam koniec chciałem przeprosić za tak długą nieobecność. Wynikała ona z wielu czynników, na które złożyły się przeprowadzka do innego miasta, oraz spraw osobistych. Ale myślę, że od dziś zacznę znów tutaj pisać. 

Źródła dodatkowe:
Betelgeuse will explode someday, http://earthsky.org/brightest-stars/betelgeuse-will-explode-someday